poniedziałek, 24 marca 2014

Relacja z Londynu I (szkoła)

Długo zastanawiałam się nad pierwszym postem. Padło na Londyn, który miałam okazję odwiedzić już prawie miesiąc temu w ramach projektu comenius. Relację z wyjazdu postanowiłam podzielić na kilka postów, bo jest tego naprawdę sporo. Niestety będę posiłkować się zdjęciami z internetu, bo swoich mam niewiele. Po prostu będąc w Londynie nie spodziewałam się, że będę gdziekolwiek o tym pisać i bardziej skupiałam sie na tym, żeby nikt nie gwizdnął mi aparatu. Dzisiaj opowiem wam trochę o szkole, która nas gościła. Dodam tylko, ze jest to moja subiektywna opinia oparta tylko na tej jednej szkole, nie wiem jak funkcjonuje szkolnictwo w innych angielskich placówkach tego typu.

Zacznijmy od tego, że jest to szkoła prywatna, a ja uczę się w publicznym liceum. Dlatego przeżyłam pewien... szok. Szkoła o której mówię, a konkretniej St.Margaret's School mieści się w Bushey, niedaleko Londynu. Tuż po samym przylocie na lotnisko London Luton spotkało nas zaskoczenie, bowiem przyjechał po nas.. prywatny szkolny busik. Szkoła jest wyposażona w kilka takich, wszystkie są oznakowane jej nazwą a kierują nimi szkolni kierowcy.
Ok. Dojazd do szkoły i kolejne zaskoczenie. Główny budynek wygląda bowiem tak:



W porównaniu z polskimi szkołami robi naprawdę duże wrażenie. Szkoła istnieje od 1749 roku i z tego co pamiętam to właśnie ta część jest najstarsza. Dodam jeszcze, ze jest to szkoła żeńska i z początku była katolicka. Teraz ze względu na mnogość religii wśród uczniów, trochę się to zmieniło, ale niektóre elementy (jak poranne spotkania w kaplicy) zostały zachowane.

Pierwszą rzeczą jaka rzuca się w oczy po przekroczeniu drzwi (otwieranych na kod, którzy znają uczniowie) jest prawdziwa mieszanka kulturowa. W sumie ludzi rasy białej jest tutaj chyba najmniej - przeważają Chinki, Japonki, odrobinę mniej jest Hindusek i czarnoskórych dziewczyn, ale chyba nadal więcej niż białych. A jak już są białe, to głównie rude. Nie żebym coś miała do rudych, ale u nas w Polsce to raczej rzadkość.

Dziewczyny noszą mundurki składające się z zielono-granatowej spódniczki w kratkę, błękitnej koszulki i granatowego swetra w serek. Wygląda to naprawdę fajnie i myślę, że jestem za mundurkami jeżeli tylko nie wyglądają one tak ja po polskiej reformie sprzed paru lat.. :)



Ogólnie cały obiekt jest naprawdę bardzo duży, a uczennic niewiele. Dodatkowo są one podzielone na ,,domy" - wiecie, motyw jak z Harrego Pottera. Każdy z domów ma swojego prefekta i odbywają się między nimi różne konkurencje w sporcie i nauce. Moim zdaniem to świetna forma motywacji.

Okej. Po spotkaniu z dyrektorką obiektu, Angielki biorą nas na małą wycieczkę po szkole. I tutaj zaczynają się czary...
Poza głównym budynkiem, zajęcia odbywają się również w kilku mniejszych, które są podzielone tematycznie. W jednym z nich znajdują się rozmaite pracownie artystyczne - sala teatralna z ogromnym zapleczem na których uczennice same tworzą dekoracje i rekwizyty, sala do wyrobu ceramiki, do malowania, do szycia... Wszystkie są naprawdę rewelacyjnie wyposażone. W kolejnym domku możemy znaleźć wielką salę gimnastyczną, basen, siłownię, a także salę do tańca - taką z lustrami, barierkami i błyszczącym parkietem. Do tego mamy kuchnię z wieloma stanowiskami, w której pierwszego dnia miałam okazje upiec tradycyjnie brytyjskie scones

Główny korytarz wyłożony jest czerwonym (!) dywanem, a w łazienkach stoją wielkie bukiety świeżych tulipanów. Jest też cudowna stołówka, ale o tym napiszę więcej następnym razem. W bibliotece znajdziemy kanapy i mięciutkie fotele w formie takiej wielkiej poduchy, na których można się do woli wylegiwać.

Poniżej zamieszczam plan całego kampusu (zdjęcie pochodzi z oficjalnej strony szkoły)


Jak widać obiekt jest naprawdę wielki i po prostu bardzo ładny. Oprócz wielu budynków znajdziemy tu bardzo dużo zieleni, miejsc po których można pospacerować i spędzić czas na świeżym powietrzu. To dość istotne bo Angielki (nawet te najmłodsze) spędzają w szkole wiele godzin. Ale o tym w następnym londyńskim poście, w którym spróbuję przedstawić taki typowy dzień w St. Margaret's Bushey.







2 komentarze:

  1. Chciałoby się. Pięknie tam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj pięknie, pięknie.. a to jeszcze nie wszystko, poczekaj na resztę relacji :)

      Usuń