wtorek, 9 września 2014

Oryginalny Tangle Teezer vs podróbka za funta - kto wygra?

O Tangle Teezer słyszał już chyba każdy. Szczotka bardzo szybko podbiła internety i na niemal każdym blogu kosmetycznym (a już na pewno tym o włosach) pojawiła się szczegółowa recenzja. szczotkę albo się kocha albo nienawidzi bo znacznie różni się od tych znanych nam klasycznych czesadeł. Ja swojej używam już od dłuższego czasu i zdecydowanie ją polubiłam, ale w tym temacie nie mam chyba do powiedzenia nic, co nie zostało jeszcze powiedziane. Mam za to coś ciekawszego. W dzisiejszym poście porównam oryginalną wersje, z jedną z jej licznych podróbek - bo powstały ich dziesiątki, z czego jedna była nawet jakiś czas temu dostępna w biedrze. Jesteście ciekawi tego, jak wypadła uboga wersja TT? No to zaczynamy

Runda pierwsza: wygląd.

Swoją TT kupiłam w kolorze czarnym (nie wiem czemu - chyba była najtańsza, a wtedy nie było jeszcze takiego przekroju wzorów jak dziś) i jest to klasyczna wersja, bez zamykania i bez - niestety - schowka na gumki. Moim zdaniem jest całkiem ładna, ale to po prostu szczotka. Górna część jest wykonana z błyszczącego plastiku, dół jest matowy.

tak wygląda oryginalna TT po ponad roku użytkowania

Podróbka jest prezentem od Basi, wiec nie miałam wielkiego wpływu na wybór koloru, mimo to bardzo mi się podoba. Na dodatek jest to wersja podróżna, więc kształtem i rozmiarami różni się od mojej starej TT. Jak widzicie, jest jasnoniebieska, z matowym wykończeniem góry i jest naprawdę niewielka.


O gustach się nie dyskutuje, ale chyba zwycięża podróba.

Runda druga: cena

W kwestii TT wiele z was narzeka właśnie na dość wysoką cenę. Nie wiem ile szczotka kosztuje w tej chwili, ja swoją kupiłam za około 40 zł z przesyłką i moim zdaniem naprawdę nie jest to wiele. Mam bardzo delikatne, wysokoporowate włosy, które niezwykle łatwo się plączą i rozczesanie ich zwykłym druciakiem z kiosku czy - tym bardziej - grzebieniem, jest bardzo bolesne i skutkuj utratą wielu włosów. Przed TT zawsze miałam ten sam model szczotki, przez wiele lat (miałam chyba trzy, ale zawsze ten sam model, kupowany w realu :o). Było to połączenie szczotki z włosia, z taką zwykłą - poza szczeciną miała też druciane patyczki z kuleczkami na końcu. Rozczesywała włosy cudownie, ale niestety dość mocno elektryzowała. Kosztowała ok. 50 zł, więc koszt TT i tak jest niższy niż mojej starej szczotki.

Podróbka kupiona została z londyńskim poundlandzie za zawrotną sumę jednego funta, więc jest to niemal 10 razy mniej niż koszt TT.

No nie ma opcji. W rundzie cenowej zwycięża podróbka.

Runda trzecia: jakość wykonania

TT wykonana jest z miękkiego, sprężystego plastiku. Wiele razy lądowała na podłodze, przeżyła wiele podróży w plecaku i niektóre ,,włoski" są jedynie lekko powyginane, jednak nie wpływa to na komfort czesania.

Podróbka wykonana jest z plastiku, który łatwo połamać, włoski po zgięciu nie wracają do swojego poprzedniego położenia, trzeba je ręcznie prostować. Jednak - podobnie jak TT - dobrze leży w dłoni mimo niewielkich rozmiarów.


Zwycięzcą zostaje TT

Runda czwarta: komfort czesania

Włosy za pomocą TT czesze się zaskakująco dobrze - szczotka gładko sunie po włosach, nie ciągnąc ich i nie wyrywając. Bez problemu rozczesuję nią nawet większe kołtuny.

Podróbka zdecydowanie mocniej szarpie włosy. Jest i tak lepiej niż w przypadku zwykłej szczotki, ale gorzej niż przy TT. Nie jestem w stanie rozczesać nią bardziej splątanych włosów, na przykład po myciu, ale do wygładzenia w ciągu dnia nadaje się całkiem dobrze.

Zdecydowanie zwycięża TT

Runda piąta: efekt

Rozczesane przy pomocy TT włosy są gładkie, błyszczące i nie elektryzują się. W przypadku podróbki efekt jest niemal ten sam. Chciałam nawet zrobić zdjęcie, ukazujące różnicę, ale tej różnicy zwyczajnie nie widać.

Z uwagi na mniejszą ilość wyrwanych włosów, zwycięża TT.

Podsumowanie:
Postanowiłam nie rozpatrywać takij kwestii jak wygoda w podróży - moja TT nie ejst przeznaczona do noszenia jej w torbie, więc jeśli macie taką potrzebę, koniecznie zdecydujcie się na wersję podróżną, nie na tą zwykła. Cieszę się, że mam podróbkę w wersji kompaktowej - mogę ją wrzucić do plecaka bez wyrzutów sumienia, o moją ukochaną TT nieco bym się bała. Jeżeli macie już oryginał, lubicie się nim czesać i szukacie właśnie czegoś na podróże czy na wszelki wypadek, podróbka może być dobrą opcją. Ale jeżeli chcecie sprawdzić czy ten typ szczotki wam odpowiada przed zakupieniem oryginału, to możecie się nieco zrazić.

Co sądzicie o tych szczotkach? Miałyście okazję przetestować?





2 komentarze:

  1. Ja nie mam TT. Szkoda mi wydawać ok. 40 zł na szczotkę do włosów, choć wiem, że gdybym w nią zainwestowała to posłużyłaby mi ona przez długi czas i pewnie nieco poprawiłaby się kondycja moich włosów. Myślę nad zamówieniem podróbki z ebay'a, ale to tylko plany. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie wiem czy warto bawić się w podróby... :) Jeśli nie masz problemów z rozczesywaniem włosów zwykłą szczotką, to zostań przy takiej, a jeśli je masz, to podróba niczego nie zmieni. Lepiej poszukać oryginalnej w promocji, wtedy można je dorwać za 30 zł z przesyłką :)

      Usuń