piątek, 12 września 2014

Szalonego tripa dzień czwarty - Szentendre i Esztergom

 Mimo, że nasz trip wcale nie trwał tylko cztery dni, to ten post będzie ostatnim z relacji. Planuję jeszcze pisać o naszym wyjeździe, ale bardziej o kwestiach organizacyjnych, a tymczasem pokażę wam, jak spędziliśmy ostatnie godziny na Węgrzech.




Wstaliśmy rano i wybraliśmy się na spacer po Szentendre. To włanie w tym małym, barokowym miasteczku spędzliśmy ostatnie dwie noce naszej podróży. Spaliśmy na campingu Pap-Sziget, który serdecznie wam polecam. Położony jest w pięknej okolicy, a dojazd do centrum Budapesztu jest bardzo prosty.
Szentendre to idealne miejsce dla wielbicieli urokliwych, wąskich uliczek, lokalnych pamiątek i wyjątkowego klimatu. Możemy przejść się długim chodnikiem tuż przy rzece lub wejść głębiej między budynki, schować się między promieniami słońca i przyglądać się i przyglądać...







W Szentendre znajduje się kilka miejsc wartych zobaczenia. Jednym z nich jest muzeum marcepanu oraz wielki sklep z marcepanowymi słodkościami. Sama jakoś szczególnie za tym smakiem nie przepadam, ale będąc fanką wszelkiego rękodzieła, po prostu musiałam wejść do muzeum.

Tuż przy wejściu znajduje się niewielki pokoik, gdzie przez szybkę możemy obserwować osobę tworzącą miniaturowe figurki, które potem idą do sklepu. Możemy też zrobić sobie własną figurkę, ale jest to dość drogie i dostępne tylko w określonych godzinach.


Wszystkie eksponaty w muzeum wykonane są niezwykle realistycznie. Moim ulubionym był chyba koszyk z pieskami naturalnej wielkości. No patrzcie jaki słodziak.


Znajdziemy tutaj też najróżniejsze sceny z bajek i całe mnóstwo innych rzeczy. 






Wczesnym popołudniem wyjechaliśmy z Szentendre i powoli ruszyliśmy w drogę do domu. Jednak nie tak prosto do domu, bo zahaczyliśmy jeszcze o Esztergom, jedno z najstarszym węgierskich miast. Znaduję się tutaj bazylika św. Wojeciecha, największa katolicka świątynia w kraju. Budynek góruje nad miastem i jest widoczny z dużej odległości. Musiałam stanąć naprawdę daleko, aby zrobić zdjęcie w całości.. :)




Dla porównania: ja obok jednego z filarów


Z drugiej strony bazyliki rozciąga się piękna panorama Dunaju i okolicznych wzgórz. Wszystko wydaje się takie malutkie.


Nie mam żadnych zdjęć wnętrza, ale przebywanie w tak ogromnym budynku, w dodatku przy akompaniamencie wspaniałej muzyki jest niesamowite. 

Po opuszczeniu Esztergom powoli, jak najwolniej, ruszyliśmy do domu...



Zobaczyliście już prawie wszystko, co chciałam pokazać. Mam nadzieję, że podobała wam się moja relacja. Dla mnie tworzenie każdego posta było niezwykłym powrotem do tamtych chwil, za którymi teraz bardzo tęsknię. Jeżeli kogokolwiek zachęciłam swoimi wpisami do wycieczki na Węgry, koniecznie mi o tym napiszcie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz