niedziela, 25 maja 2014

Pięć ulubionych gier planszowych


W gry planszowe grałam zawsze, ale dopiero od niedawna zaczęłam je bardziej doceniać. To świetny sposób na spędzenie wolnego czasu ze znajomymi ale także z rodziną - no bo proszę was, kto nie lubi planszówek. Kiedy byłam młodsza ich wybór był mocno ograniczony. Teoretycznie było sporo dostępnych gier, ale większość opierała się na przesuwaniu pionka i wspinaniu się po drabinkach, jeśli miało się szczęście. Do tego dochodził Monopoly, w który zawsze przegrywam i chińczyk, w którego zwyczajnie nie umiem grać. Teraz tworzone gry są coraz ambitniejsze, często zasady nie są wcale takie proste do pojęcia, ale dzięki temu rozrywka jest urozmaicona i dłuższa. Nie wszystkie gry, które dzisiaj wam zaprezentuję są do końca planszówkami, ale powinniście je polubić. Ich kolejność jest przypadkowa - wszystkie są super, jednak każda jest całkiem inna i sprawdzi się w innej sytuacji... :)

Wybaczcie zdjęcia na parkiecie, ale nie znalazłam innego miejsca gdzie zmieściłyby się wszystkie plansze... :)


1. Wsiąść do pociągu
Czyli mój najnowszy dobytek. Celem gry jest zrealizowanie wylosowanego wcześniej biletu poprzez zbudowanie z wagoników odpowiedniej trasy. Aby stworzyć dany fragment trasy, musimy nazbierać konkretną ilość kart w danym kolorze. Zasady nie są najprostsze i na początku łatwo się pogubić, ale potem idzie już tylko lepiej. Dobrze jest jednak, kiedy w grze bierze udział więcej osób (maksymalnie 5), bo wtedy mamy sporo czasu pomiędzy naszymi ruchami na opracowanie strategii. Inaczej gra się dość powoli. Warto też wspomnieć, że plansza jest spora i bardzo ładnie wykonana. Ja mam wersję gry z podróżą po starej mapie Europy, ale dostępne są różne kraje. 

2. Kolejka
W kolejnej grze znajdujemy się w PRL-owskim sklepie. Mamy za zadanie zrealizowanie listy zakupów, za pomocą 5 pionków, które ustawiamy w kolejce. Zabawa zaczyna się, kiedy kolejki są już ustawione i nadchodzi moment dostawy. Nagle okazuje się, że połowa sklepów, do których chcemy się dostać świeci pustkami, albo na półce został ostatni towar, a sznurek pionków przed nami zdaje się nie mieć końca.. Wtedy do gry wkraczają specjalne karty, za pomocą których możemy nieco oszukać kolejkę i np. za sprawą pożyczonego niemowlaka wcisnąć się na sam początek. 



3. Tabu
Gra, którą nie do końca można zaliczyć do planszowych, bo po prostu nie ma planszy. Choć widziałam też wersję z planszą, gdzie a odgadnięte hasła przesuwało się pionek o jedno oczko do przodu. Zasady gry są proste. Dzielimy się na drużyny - najlepiej gra się chyba w dwuosobowych, choć instrukcja dopuszcza więcej osób w składzie. Jedna osoba losuje kartę, wybiera jedno z czterech słów i musi wytłumaczyć je swojej drużynie bez używania kluczy zapisanych pod spodem. Czyli na przykład tłumaczymy słowo ,,ketchup", ale nie możemy użyć takich zwrotów jak pomidor, pizza, czerwony itp czyli zazwyczaj najbardziej oczywistych skojarzeń. Trzeba odgadnąć słowo jak najszybciej, bo wtedy można zabrać sie za kolejne i tak aż do końca czasu. My z reguły dodajemy własne zasady i robi się jeszcze ciekawiej :) Gra jest najśmieszniejsza wtedy, gdy dobrze znamy osoby z naszej drużyny - wtedy mamy podobne skojarzenia i łatwiej i zwkle powoduje to masę śmiechu.


4. Pędzące żółwie
Gra z numerem cztery, może kojarzyć się na pierwszy rzut oka z planszówką dla maluchów, ale nie jest wcale taka prosta. To znaczy - prosta do ogarnięcia, ale już nieco trudniejsza do wygrania. Maksymalna liczba graczy wynosi pięć osób i dokładnie tyle żółwi znajduje się na planszy, bez względu na to, czy wszystkie osoby grają. Każdy losuje swój kolor żółwia, ale nie zdradza go pozostałym graczom. Za pomocą specjalnych kart można przesuwać żółwie w konkretnych kolorach do przodu i do tyłu, a także układać z nich wieżyczki i przesuwać kilka naraz. Najciekawiej jest wtedy, kiedy nie wszystkie żółwie są zajęte - czyli gramy w mniej niż pięć osób. Wtedy nigdy nie wiadomo, czy przybliżamy do mety żółwia przeciwnika, czy takiego, który do nikogo nie należy i nie zagraża naszej wygranej.



5. Mastermind
Ostatnia gra jest inna, bowiem tutaj trzeba już troszkę pomyśleć i pogłówkować. Jedna osoba wymyśla sobie kod złożony z czterech kolorów i ustawia go w małej, czarne skrzyneczce (?), natomiast druga ma za zadanie go odgadnąć. W tym celu układa na planszy różne sekwencje kolorów. Wysunięty biały pasek oznacza dobry kolor na dobrym miejscu, natomiast czerwony - dobry kolor, ale na złym miejscu. Zły kolor nie jest w ogóle oznaczany. Aby wygrać, należy odgadnąć od zanim skończy nam się miejsce.



Znacie któreś z tych gier? A może jakieś inne godne polecenia? :)



4 komentarze:

  1. Kurczę, dawno nie grałam w żadną planszówkę :P Jedyna gra jaką kojarzę z twojego posta to właśnie ta ostatnia. Pamiętam, że grałam w nią u koleżanki, a później w domu zaczęłam grać w coś podobnego z tatą, tylko kody ustalasz z liczb i zapisujesz na kartce :P Brzmi zupełnie inaczej, ale pamiętam, że zasady były podobne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, fajnie Cię widzieć na nowym blogu :) Koniecznie wypróbuj - na spotkania ze znajomymi chyba najlepsze jest ,,Tabu", do tego jest dostępne w różnych wersjach i nie jest bardzo drogie :)

      Usuń
  2. zadnej nie znam, a każda wydaje się bardzo, bardzo fajna ;-) zdradzisz, czym zrobiłaś to piekne serduszko w napisie? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest jeden z pedzli z gimpa, teraz jestem na telefonie ale postaram się podesłać Ci potem dokładny link :)

    OdpowiedzUsuń