środa, 30 kwietnia 2014

O wtorkowym popołudniu w Krakowie


W Krakowie byłam już naprawdę niezliczoną ilość razy i bardzo lubię tam, wracać. Wczoraj nadarzyła sie ku temu świetna okazja - całkiem przypadkiem udało mi się tam pojechać z moim tatą. Ma taką pracę, że sporo podróżuje, jednak rzadko mogę jechać gdziekolwiek z nim, bo jednak szkoła wzywa. Tym razem było inaczej i o godzinie 16 wraz z Pawłem siedziałam już w samochodzie. Wyjazd był naprawdę krótki (na miejscu mieliśmy niecałe 3 godziny) i spontaniczny, więc nie mieliśmy większych planów. Mimo to, pokażę Wam, jak spędziłam dzień.

Na początku, przeszliśmy się Wawelem i ruszyliśmy w stronę rynku. Spacery po Krakowie są super, chociaż za nic nie chciałabym tam mieszkać. Uwielbiam te trawiaste przestrzenie, zacienione koronami gęstych drzew, ale fakt, że wszystko otoczone jest sznurem samochodów, nieco psuje mi wizję. Nie lubię tłoku, nie lubię dużych miast. To znaczy same miasta są w porządku, tylko gdyby zabrać z nich ludzi. W tłumie bardzo szybko się gubię, hałas mi przeszkadza i czuję się jak robot. Nie wiem dlaczego.

Kiedy byłam mała, spędziłam wakacje na Węgrzech. Całymi dniami przesiadywałam wtedy na wielkich, odkrytych basenach i jadłam lody. Lody, których nie spotkałam nigdzie indziej, a których smak wyjątkowo zapadł mi w pamięci... Jak wielkie było moje zaskoczenie, kiedy znalazłam budkę z ,,moimi lodami" w Krakowie! Wiecie, często jest tak, że smaki z dzieciństwa idealizujemy we wspomnieniach i potem nas zawodzą. Tutaj - na szczęście - tak nie było. Nadal smakują tak samo dobrze, są ekstremalnie zimne, mają taki głęboki smak i taką.. zbitą (?), kremową konsystencję. Cudowne!



Kiedy doszliśmy na rynek, wymyśliłam nowy cel podroży ;). Lody na Starowiślnej, o których wielokrotnie czytałam na blogu Anwen. To wyglądało mniej więcej tak.
- No chodź, Paweł, przecież to jest tutaj, zaraz, niedaleko.
- GPS mówi mi, że daleko
<tu następuje pogadanka, że mamy nie być dziećmi neo i że GPS nie jest niezbędny do życia>
Po 10 minutach dreptania okazało się, że to jednak jest daleko i że bez okrutnego GPS-a chyba nigdy byśmy tam nie trafili. To znaczy ja z moją orientacją w terenie, która chyba została gdzieś w pampersach, nigdzie bym nie trafiła. W każdym razie wyszło na Jego. Mieliśmy niewiele czasu, więc przeciągnęłam go biegiem przez pół Krakowa. Udało nam sie znaleźć rzeczoną lodziarnię, po spędzeniu kilku minut w ogromnej kolejce, która tylko wyglądała tak strasznie, zdobyliśmy upragnione lody. Muszę przyznać, że i tutaj się nie zawiodłam. Najbardziej smakowały mi kakaowe, naprawdę były to jednej z najlepszych lodów o tym smaku, jakie kiedykolwiek jadłam. Borówkowe i truskawkowe, których również spróbowałam, smakowały mi mniej, ale ja ogólnie nie przepadam za owocowymi lodami i nie rozumiem dlaczego tak często je kupuję. Chyba za ładnie wyglądają. 
W tym momencie aparat zrobił mi psikusa i zapchał sobie kartę. Sam. To wcale nie jest tak, że zapominam usuwać z niego zdjęć. Wcale.

Na koniec trafiliśmy w jeszcze jedno ciekawe miejsce - do pubo-restauracji (jest coś takiego?) o nazwie The Dorsz. Zauroczył mnie wystrój tego miejsca - menu w formie linii metra, tablicowa ściana i minimalistyczne wykończenia. Jest naprawdę ładnie i tak.. inaczej. Jedzenie było dobre, choć fish & chips w Londynie smakowało mi bardziej :)

Na koniec, jeszcze jedno pytanie - zauważyliście, co się dzieje z chmurami? Nie wiem czy wszędzie tak jest, ale u mnie od paru dni są przepiękne. Wielkie, piętrowe obłoczki, na tle czarnych chmur burzowych, a po między nimi delikatne strzępki. Przez całą drogę do Krakowa robiłam im zdjęcia, ale to wcale nie jest proste, kiedy jedzie się samochodem 120 km/h :)






3 komentarze:

  1. Kraków to cudowne miasto! :) Mieszkam w nim od kilku miesięcy i za nic nie chcę mieszkać nigdzie indziej. :) Mimo, że tak jak Ty nie lubię tłumów to jakoś te krakowskie mi nie przeszkadzają. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi za to marzy się mieszkanie we Wrocławiu - żadne inne miasto w Polsce nie urzekło mnie tak bardzo jak właśnie Wrocław. Kraków jest ładny, fakt, ale jakoś aż tak mnie do niego nie ciągnie

      Usuń
  2. Ładne zdjęcia, ale moją uwagę przykuła fotografia,na której znajdują się białe budynki w kształcie kopuły... (4 zdjęcie w tym poście) Czy wiesz co to jest? Byłabym wdzięczna za odpowiedź ;)

    belfegorka

    OdpowiedzUsuń